Ekologizm w Zielonej Górze nie przejdzie
Fot. Dolina Gęśnika- ul. Źródlana
O ekologii w Zielonej Górze nawet nie ma co zabierać głosu. Przed wojną na ul. Żeromskiego i Kupieckiej, a także Westerplatte, rosły drzewa, były to zadrzewione aleje. Dziś drzewa jak są, to w donicach. W ostatnich latach drzewa wycięto na ul. Dworcowej, Batorego. Zniszczono staw "Glinianki" za Campusem na Podgórnej, zniszczono część przedwojennego parku przy tamtym kampusie, Bóg wie po co zamieniono naturalny strumień na rów wykopany od linijki, albo zamieniono leśne poszycie z bluszczu na trawnik. Kto za to płaci?
Wodospad przy ul. Szwajcarskiej przebudowanno na brzydkie, wybetonowane koryto ze stopniami, i to zaraz kolo domu p. Listowskiego. Ci ludzie są albo tak przekonani o słuszności tego co robią, albo nie znają tego co się dzieje w promieniu 200 metrów od ich drzwi.
O stanie tutejszych parków, przedwojennych wizytówek miasta, Góry Braniborskiej czy Wagomostawu, nie wspominam, to dziś ruiny. Jak zaproponowałem by zrobiono duży park miejski w Doliny Luizy wzdłuż ul. Źródlanej, to miasto sprzedało te tereny pod domki. Dziś w tym mieście nie ma jednego parku z prawdziwego zdarzenia, bo niby gdzie? Do tego niodostatki kompetencji miejskich speców od zieleni- z tego co rozmawiałem ze znawcami tematu, to nasi są po prostu mało kompetentni, dużo gorsi niż w innych polskich miastach. Pora ich zmienić i tyle. Zaraz się okaże że jednak w mieście mogą rosnąć drzewa przy ulicach. Nasi spece są zdanie że drzewa korzeniami niszczą asfalt, i to są poglądy dość egzotyczne w europejskim porównaniu, bo są też "miejskie" gatunki drzew, które tego nie robią. Zmienić na osoby bardziej nowoczesne i po krzyku.
Poniżej: Dolina Luizy zanika, zabudowywana osiedlem domków mieszkaniowych

